kilka dni temu wróciliśmy z wakacji i muszę przyznać, że doznałam szoku... termicznego ;)
Gdy wylatywaliśmy w Polsce były upały a po powrocie przywitała nas prawdziwa jesień. Na lotnisku było tak zimno, że owijałam się pareo. Oczywiście nie dowierzałam przyjaciółce, która uprzedziła mnie, że jest już u nas zimno i założyłam sukienkę i kurteczkę jeansową :D
Wracając do wakacji.. w tym roku wybraliśmy hiszpańską wyspę! A dokładnie Minorkę. Znajomi pytali nas gdzie lecimy w podróż poślubną a zaraz po tym pytali "Minorka? Gdzie to jest?" :D
Pomyślałam, że dziś pokażę Wam (wg. mnie) najładniejsze miejsce na wyspie. Mam na myśli miejscowość Binibeka (Binibèquer Vell).
Ta niewielka miejscowość przypomina śródziemnomorską wioskę rybacką. Białe miasteczko zostało zaprojektowane w 1972 roku przez Antonia Sintesa. Budynki są "posklejane" i tworzą labirynt, każdy pomalowany jest na biało a uroku dodają im kolorowe okiennice.
Zwróćcie uwagę na kaskadową rynnę na tym domu. Takie rozwiązanie jest typowe dla architektury Minorki.
Do Binibeki wybraliśmy się spacerem wzdłuż wybrzeża (ok. 7 km). Po drodze mijaliśmy ciekawe wille, jak np. tą na zdjęciu powyżej, z prysznicem na dachu :)
Na koniec spaceru zjedliśmy po raz pierwszy lody nakładane łopatką :D Były pyszne - koniecznie spróbujcie. Mój mąż spróbował jogurtowych i naprawdę smakowały jak jogurt naturalny! Ja oczywiście wybrałam czekoladowe :D